powrót

 

Filip Adwent z Ligi Polskich Rodzin i senator Mieczysław Janowski z listy Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim

Oficjalne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego opublikowane przez Ferdynanda Rymarza, przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, rozwiały resztki nadziei wśród trzech z pięciu polityków z największą liczbą oddanych głosów na Podkarpaciu. Ostatecznie eurodeputowanym został Filip Adwent z Ligi Polskich Rodzin (28 311 głosów) i senator Mieczysław Janowski z listy Prawa i Sprawiedliwości (31 192).

Do przegranych zaliczyć należy liderów list: LPR Andrzeja Zapałowskiego (25 010 głosów), PSL Aleksandra Bentkowskiego (26 722) i PO Jana Tomakę (21041). Ich wizerunki na plakatach, bilbordach, w telewizyjnych spotach reklamowych przez ostatnie tygodnie mocno utkwiły w pamięci mieszkańców naszego regionu. Mimo jednak stosunkowo dużego poparcia albo nie uzyskali właściwej liczby głosów, albo też ich ugrupowania w skali kraju nie uzyskały wystarczającej liczby miejsc w Parlamencie Europejskim.
- W przypadku ustalania, kto został eurodeputowanym, działała wyłącznie matematyka, tu nic nie można było kombinować - mówią ludzie w Państwowej Komisji Wyborczej.
Filip Adwent, z zawodu lekarz, który już od wczoraj cieszy się z wyboru, wyłączył telefon komórkowy i całkowicie odciął się od dziennikarzy. Wiadomo na pewno, że nie będzie miał problemu z porozumieniem się w Strasburgu oraz Brukseli dzięki znajomości języków: francuskiego, angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Chociaż śmieje się, że ten ostatni to nie przyda się tak od razu. Od ośmiu lat, po przenosinach z Francji do Polski, mieszka wprawdzie w województwie mazowieckim, ale już w dniu wyborów zastrzegał się, że bierze poważnie pod uwagę przeprowadzkę z rodziną (żona i trójka dzieci) na Podkarpacie. Znany tylko w wąskim gronie, przez ostatnie tygodnie prowadził intensywną kampanię wyborczą, którą wzmacniało także Radio Maryja. Polityczni oponenci właśnie w tej instytucji widzą źródło sukcesu wyborczego Adwenta.
Senator Mieczysław Janowski nie ukrywa radości z nominacji na europejskiego parlamentarzystę. - Rzeczą ludzką jest cieszyć się z każdego sukcesu. Mam jednak świadomość, że jest to wielkie zobowiązanie w stosunku do mieszkańców Podkarpacia. Ani gdy byłem prezydentem, ani senatorem nigdy nie zapomniałem o swoim korzeniach. Podobnie będzie przez najbliższe pięć lat pracy w parlamencie Europejskim - zapewnia deputowany elekt.
Podkreśla, że konsultowanie unijnych projektów ustaw czy prawa będzie przeprowadzał właśnie na Podkarpaciu.
W naszym regionie wyborcy najliczniej poparli Ligę Polskich Rodzin (24 proc.). Drugie miejsce zajęło Prawo i Sprawiedliwość (19,6 proc.), trzecie Platforma Obywatelska (13,4 proc.). Kolejne ugrupowania to Samoobrona (11,3 proc.), PSL (11,2 proc.), koalicja SLD-UP (8,6 proc.), Socjaldemokracja Polska (3 proc.) i Unia Wolności (2 proc.).
A jak głosowali mieszkańcy największych miast w północnym Podkarpaciu?

Stalowa Wola: Liga przed Platformą
W Stalowej Woli na 54 tys. 900 osób uprawnionych do głosowania, do urn poszło nieco więcej osób niż w kraju, bo 21,2 proc, czyli 11 tys. 646 osób. Takie są nieoficjalne szacunkowe dane. Liga Polskich Rodzin uzyskała największe poparcie 3016 głosów - 25,9 proc., druga była Platforma Obywatelska 3004 głosy - 25,78 proc., a trzecie miejsce uzyskało Prawo i Sprawiedliwość: 1217 głosów - 10,46 proc.
W Stalowej Woli najwięcej głosów otrzymał Michał Rutkowski z Platformy Obywatelskiej. Na blisko 55 tys. uprawnionych do głosowania, przy blisko dwudziestodwuprocentowej frekwencji otrzymał 1118 głosów. Oznacza to, że z 11 640 osób, którzy poszli do urn, głos na niego oddało 8,8 proc. Po nim najwięcej głosów dostał Andrzej Zapałowski z LPR - 1016 głosów.
- Wielkiej kampanii nie prowadziłem, w przeciwieństwie do pana Zapałowskiego, którego plakaty wisiały na wielu drzewach. Wydaliśmy zdecydowanie mniej środków na kampanię - przyznaje Michał Rutkowski, prezes Miejskiego Zakładu Budynków. I dodaje: - Nie miałem złudzeń. Podkarpacie jest specyficznym regionem. To matecznik skrajnej prawicy, trochę nacjonalistycznej. Otrzymałem nieco więcej głosów niż kandydat Ligi. Na Podkarpaciu nikt nie poszedł z Ligą tak łeb w łeb, jak u nas w Stalowej Woli. To naprawdę duży sukces Platformy. Bo w ostatnich wyborach Platforma dostawała w dupę, mówiąc brutalnie.
W województwie Michał Rutkowski zgarnął niecałe cztery tysiące głosów. Jan Tomaka z Rzeszowa, jego partyjny kolega, otrzymał dwadzieścia tysięcy krzyżyków i nie dostał mandatu. - Jak już grać to jak Buzek, który otrzymał 174 tysiące głosów! - śmieje się pan Michał.
I przyznaje: - Ogólnopolski wynik jest dla PO bardzo dobry. Jesteśmy jedyni, którzy otrzymali powyżej dwudziestu punktów. Po nas jest przerwa i z kilkunastoma procentami jest Liga. To jest nasza ewidentna wygrana. Jeżeli się jest długo w schowku, to jest niebezpieczeństwo, że się z niego nie wyjdzie. Teraz była okazja żeby się przypomnieć, pokazać, że się funkcjonuje. Tym bardziej, że partia ode mnie tego oczekiwała.
Na zakończenie Michał Rutkowski podsumował: - Myślę, że zrobiliśmy całkiem niezły wynik dla Stalowej Woli. Szkoda, że Jankowi Tomace się nie udało, ale trzynaście procent i trzecie miejsce to jest niezły wynik. To jest jeszcze miejsce na pudle.

TARNOBRZEG: Platforma przed Ligą
W wyborach do Parlamentu Europejskiego tarnobrzeżanie postawili na Platformę Obywatelską. Najmniejszym poparciem w mieście cieszyły się Narodowy Komitet Wyborczy i Inicjatywa dla Polski.
Frekwencja w Tarnobrzegu wyniosła 19,58 procent. Uprawnionych do głosowania było przeszło 39,5 tys. mieszkańców. Do urn dotarło niewiele ponad 7,7 tys. osób. Po przejrzeniu protokołów z 29 obwodowych komisji wyborczych okazało się, że najwięcej głosów mieszkańcy Tarnobrzega oddali na listę Platformy Obywatelskiej. W sumie głosowało na nią 1905 osób, to jest 24,5 procent wyborców.
Najlepszy wynik w mieście również należy do kandydata PO. Przy nazwisku Witolda Bochyńskiego, postawiło swoje krzyżyki 965 osoby. Ekonomista, wykładowca miejscowej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej jest z tego triumfu bardzo dumny. Z nieoficjalnych danych, poparło go też sporo mieszkańców powiatu tarnobrzeskiego, głównie Grębowa. Ogółem w regionie naliczył 2276 głosy.
Na drugim miejscu w Tarnobrzegu znalazła się, co nie jest niespodzianką, Liga Polskich Rodzin z 17,9 procentowym poparciem. Na listę Ligi oddano około 1390 głosów (17,9 proc). Z jej kandydatów najwięcej, bo 586 głosów zgromadził w mieście Filip Adwent.
Lewica w Tarnobrzegu wywalczyła dopiero trzecie miejsce. Na koalicyjną listę SLD-UP postawiło 1097 mieszkańców, to jest 14,6 procent głosujących. Dużą sympatią elektoratu lewicy cieszył się senator Grzegorz Lato, mielczanin, którego poparło 384 tarnobrzeżan. Nie mniej gorszym wynikiem może się pochwalić Stefan Struzik, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Tarnobrzegu. Zgromadził około 370 głosów.
Jednak trzecie miejsce wśród kandydatów należy w siarkowym grodzie do Dariusza Kłeczka, byłego tarnobrzeskiego senatora prawicy, radnego sejmiku wojewódzkiego, który wystartował z trzeciego miejsca na liście Prawa i Sprawiedliwości. Otrzymał 491 głosów. Na PiS zagłosowało w Tarnobrzegu około 850 wyborców.
Zwolennicy Samoobrony najchętniej popierali lidera listy Andrzeja Lewińskiego. Od tarnobrzeżan dostał 246 głosów. To prawie połowa głosów oddanych w tym mieście na Samoobronę. Partię Leppera poparło około 530 mieszkańców.

MIELEC: Sojusz przed Ligą
Grzegorza Lato mielczanie ciągle dobrze wspominają i doceniają nie tylko za osiągnięcia sportowe. Były piłkarz, a obecnie senator, zwyciężył w Mielcu przytłaczającą większością głosów. Uzyskał prawie 2400 głosów. To o ponad połowę więcej niż Mieczysław Janowski, który w Mielcu znalazł się na drugiej pozycji.
Dominacji Grzegorza Lato można było się spodziewać po wyborczych komentarzach w niedzielę, kiedy pytaliśmy mieszkańców o ich faworytów. - Dobrze znany, zasłużył się dla Mielca. I bardzo sympatyczny człowiek. Wiem o tym, bo jego syn kolegował się kiedyś z moim - tłumaczyła nam starsza pani koło lokalu wyborczego w mieleckim hufcu.
Takie przytłaczające zwycięstwo w Mielcu nie pozwoliło jednak Grzegorzowi Lato zdobyć mandatu eurodeputowanego. Wniosek z tego, że w innych regionach Podkarpacia ludzie nie czują do niego takiego sentymentu, jak w rodzinnymi mieście.
Inny mielecki kandydat Robert Pluta z Ligi Polskich Rodzin znalazł się na trzeciej pozycji. Ludzie wybierali go, bo jest młody, wykształcony i zdołał już coś zrobić dla regionu jako radny powiatowy. Zdobył sporo głosów również dlatego, że większość mieszkańców Mielca, która nie decydowała się na Grzegorza Lato i SLD, wybierała właśnie Ligę Polskich Rodzin. Partia ta w Mielcu ulokowała się na drugiej pozycji z wynikiem 22,2 procent. Tylko o nie całe dwa procent mniej niż zwycięskie SLD.
Kolejny mielczanin, nowa postać na scenie politycznej, o obco brzmiącym nazwisku Alan Rosenbeiger z Platformy Obywatelskiej zdołał w wyścigu do Europarlamentu zdobyć w mieście ósmą pozycję. Słabo. Wyborcy, którzy decydowali się zagłosować na PO woleli oddać głos na jego kolegę z pierwszego miejsca na liście partii, rzeszowianina Jana Tomaka, który znalazł się od mielczanina o trzy oczka wyżej.

Wioletta WOJTKOWIAK,
Agata DZIEKAN,
Zdzisław SUROWANIEC,
Sławomir CZWAL,
Krzysztof ZIELIŃSKI

(2004-06-16, informacje gospodarcze)


źródło: http://nowadeba.pl/

 

 

  powrót

Copyright © Fundacja Pomocy Antyk